Page 414 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 414

godzin . Była to surowa przemowa. Krytykował sytuację getta, źle wybrukowane
                      12
                 ulice, chaos panujący w biurach i urzędach. Mówił o konieczności zwiększe-
                 nia produkcji w resortach i o zabezpieczeniu surówek włókienniczych. Mówił
                 i mówił, a getto świętowało. Pierwszy raz sam czcigodny Herr Biebow zwrócił
                 się do nich bezpośrednio, do tych, którzy do tej pory warci byli jedynie wydawa-
                 nia rozkazów. Krytyka i wyrzuty omal nie sięgnęły poziomu dyskusji jak równy
                 z równym.
                   A mróz był siarczysty i przenikliwy.
                   Michał przemierzał ulice lekko utykając. Ostatnio zaczął odwiedzać nieule-
                 czalnie chorych pacjentów, tych, którzy umierali z głodu i ofiary zmożone innymi
                 nieznanymi chorobami. Rzadko byli pozbawieni świadomości, przeciwnie, więk-
                 szość z jego obecnych pacjentów była przytomna i wiedziała, gdzie się znajduje.
                 Michał żywił w stosunku do nich braterskie uczucia.
                   Dziunię widywał coraz rzadziej, a przyjemność bycia razem przed pójściem
                 spać sami skwapliwie zakłócali, choćby nie wiadomo jak starali się to szczęście
                 posiadania siebie wzajemnie uczynić znośnym. Zazwyczaj kłócili się z powodu
                 wyrzutów Dziuni dotyczących tego, że Michał za mało czasu poświęca jej przy-
                 jaciołom, że zmarnował wykłady dotyczące pierwszej pomocy, których przepro-
                 wadzenia koniec końców się podjął. Przede wszystkim jednak miała pretensje
                 o to, że Michał nie ma ani krzty entuzjazmu dla tego, czemu Dziunia poświęca
                 każdą wolną minutę swego życia.
                   Przerażały ich te coraz częstsze kłótnie, a jednocześnie wciąż szukali za-
                 czepki. W głębi ducha wiedzieli, że nie rozstaną się przez nie, ponieważ są
                 niczym dwa unoszące się papierowe latawce, które zderzają się w powie-
                 trzu, ale nie mogą od siebie daleko odlecieć, gdyż ta sama ręka trzyma oba
                 sznurki.
                   W wieczór szabatowy przed ostateczną datą oddania instrumentów, Men-
                 delssohn pojawił się u Wintera ze skrzypcami w dłoni. Nie przybył z zamiarem
                 grania, przyszedł z nimi, ponieważ nie chciał być sam, a nie mógł się z nimi
                 rozstać. Gdziekolwiek szedł, zabierał je ze sobą.
                   Teraz leżały te piękne skrzypce na stoliku. Ich usta – otwarte i ciemne, z na-
                 ciągniętymi strunami – były nieme. Ta niemota w tej chwili była ich mową. Goście
                 zebrani u Wintera przysłuchiwali się jej i nie mogli oderwać oczu od skrzypiec.








                 12   Przemówienie Amtsleitera Hansa Biebowa do kierowników i delegatów robotników miało miejsce
                   7 grudnia 1943 r. Dotyczyło głównie nowego planu dystrybucji żywności dla mieszkańców getta.
                   Wygląda na to, że Biebow chce utrzymać getto do końca – napisał w swoim dzienniku Oskar
          412      Rosenfeld, który nazwał to wystąpienie historycznym dniem.
   409   410   411   412   413   414   415   416   417   418   419