Page 10 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb „Między miasteczkiem i Łodzią. Opowieść o miłości”.
P. 10

Jednak choć wygląd miasta był monotonny i mroczny, nie wskazywał na
           bezruch, martwotę czy rozpad. Przeciwnie. Pod tym jednokolorowym welonem
           biło rozpalone, wiecznie młode, wiecznie odradzające się serce miasta.
              Niecierpliwość, dynamiczny impet napędzany mięśniami, ciężki pęd ku
           jutru oraz elektryzujące napięcie hulały jak zwycięskie wiatry ponad miastem.
           Ich prawdziwym kolorem był kolor fabryk – upiorów, którym służyło miasto. To
           kolor czerwonych cegieł. Ognia. To było miasto, które nie miało czasu i chęci,
           by się troszczyć o takie głupstwa jak piękno czy wygoda – i nawet nie czuło, że
           powinno mu tego brakować, ponieważ było upojone swoim fantastycznym wzro-
           stem, „wspaniałością” kominów, które zakwitały jeden po drugim, wyciągając się
           dymiącymi ramionami ku niebu, gdzie dymem zapisywały nazwy coraz dalszych
           rynków. Imperium carskie jak głodny niedźwiedź szybko połykało wszystko, czego
           Łódź mu dostarczyła, i domagało się wciąż więcej i więcej.
              Łódź była rozdarta przez dwa przeciwstawne pragnienia, rozdmuchiwane
           i rozniecane przez dymiące kominy. Jedno to żądza pieniędzy… złota… bankno-
           tów. Miasto kąpało się w pienistym morzu weksli. Zalewały one nie tylko szuflady
           niemieckich fabrykantów, pierwszych budowniczych fabryk, ale też nieustanie
           rosnącą liczbę Żydów, wczorajszych płatnych tkaczy, groszowych handlarzy, byłych
           mełamedów , uczonych, chasydów, misnagdów i litwaków , którzy osiedlali się
                     3
                                                           4
           tutaj po wygnaniu ich z Moskwy.
              Z drugiej strony miasto było rozrywane innym pragnieniem, pragnieniem tych,
           którzy służyli ceglanym monstrom – fabrykom, pracą własnych rąk przyczyniając
           się do tego, aby pieniądze płynęły strumieniami do szuflad tamtych szczęśliwców.
           Było to pragnienie robotników, aby nastał nowy porządek na świecie, aby zapa-
           nowała sprawiedliwość. Szybko odkryli oni siłę jedności i próbowali jej w czasie
           strajków, na demonstracjach i barykadach.
              Rok 1905  wstrząsnął miastem jak wybuch, eksplozja. I chociaż lata, które
                      5
           nadeszły, przyniosły brutalne reperkusje i uczucie bezradności, Łódź w swoim
           własnym rytmie wciąż jeszcze żywiła się niepokojem oczekiwania: wyzwolenie
           musiało nadejść.
              Stojąca twardo na ziemi Łódź snuła swoje marzenia.
              Syreny fabryczne, niczym na statkach, każdego poranka budziły miasto swoim
           przeciągłym rykiem, wzywając mrówki – tysiące robotników – do pośpiechu, po


           3    Mełamed (hebr.) – nauczyciel w chederze.
           4    Misnaged (hebr. przeciwnicy) – ortodoksyjni Żydzi sprzeciwiający się chasydyzmowi; litwak –
             wykształcony w litewskich jesziwach Żyd pochodzący z ziem wcielonych do Cesarstwa Rosyjskiego,
             wyodrębniający się językiem, stylem bycia.
           5    Wystąpienia robotników łódzkich w 1905 roku, które przeszły do historii jako rewolucja 1905 roku,
             miały wymiar zarówno społeczny jak i niepodległościowy. Śmierć poniosło około 200 osób. Strajki
     10      wybuchały aż do 1907 roku.
   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14   15