Page 33 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi -  Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
        P. 33
     robocze, które na noc wywieszał na dwór, żeby się wywietrzyły, odwiedził go sam
                   Herr Suter. Herr Suter obszedł się z nim z wielką pompą i ceremonialnie go pozdro-
                   wił: – W końcu się spotykamy, panie Rozenberg – powiedział w płynnym jidysz.
                      Pan Adam pokazał mu legitymację fekaliarza , gdzie stało czarno na białym,
                                                           4
                   że nazywa się Adam Najman – a Herr Suter, jakby dla żartu, wytrącił mu ją z rąk.
                   A ponieważ do nozdrzy Herr Sutera doszedł w tym momencie zapach spodni,
                   które już zaczynały tajać, zmarszczył gruby nos w kształcie kartofla: – To śmierdzi,
                   przyjacielu. – Zabłoconymi oficerkami wdeptał w ziemię legitymację i zaprosił
                   Adama do „czerwonego domku” .
                                              5
                                                    *
                      Droga do Kripo przebiegła w jakiejś nierealnej ciszy. Adam i Herr Suter masze-
                   rowali wzdłuż czerwonego ogrodzenia wokół ogrodu Kripo. Naprzeciwko niemo
                   i majestatycznie przysiadł czerwony kościół z fasadą obwieszoną girlandami
                   sopli. Czerwone wieże, smukłe i spiczaste, stały na straży „czerwonego domku”.
                   W uszach pana Adama biły ciężkie dzwony.
                      Pierwsze, co zobaczył, kiedy drzwi się przed nim otwarły, była posadzka
                   z czarno-białych kafelków – wielka szachownica. Dostrzegł schody prowadzące
                   z piwnicy i wznoszące się wzdłuż ścian oraz pustą sześcienną przestrzeń pośrodku.
                   Schody były dekoracyjne, poręcze ozdobione gotyckimi motywami, jak filigranowa
                   lamówka wijąca się spiralnie w górę, od piwnicy do górnego podestu. Pan Adam
                   przebiegł wzrokiem po piętrach: pierwsze, drugie, trzecie. Jego spojrzenie śledziło
                   wzór, który wraz z poręczą wznosił się do ostatniego piętra – do pięciu postaci
                   siedzących na podeście. Ich kontury rysowały się przez szpary w sieci wzorów.
                   Gardła przecięte mieli prostą linią poręczy, ponad którą widać było pięć bladych
                   twarzy. Czy to oblicza ascetów medytujących nad Bogiem i Ukrzyżowanym? Hala
                   wejściowa widocznie nie wywietrzała jeszcze ze świątobliwej trwogi, utrzymującej
                   się w powietrzu dawnej plebanii.
                      Na piętrach drzwi otwierały się i zamykały. Niemcy w oficerkach i w mun-
                   durach lekko stukali obcasami o podłogę. Wyglądali jak figury na szachownicy
                   losu. A kiedy wznosili się po schodach i szybowali w dół, jakby nieważcy, przy-
                   pominali aniołów na drabinie Jakubowej – posłańców na sprężystych nogach,
                   boskich buchalterów zatrudnionych w niebiańskim biurze, gdzieś za zamkniętymi
                   4    Fekaliarze byli zatrudnieni w Referacie Wywózki Nieczystości.
                   5    Tzw. czerwony domek, w którym mieścił się posterunek Kripo (niemieckiej policji kryminalnej),
                      nawiązywał architekturą do wyglądu neogotyckiego kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi
                      Panny. Przed wojną pełnił funkcję domu parafialnego.               31





