Centrum Dialogu im. Marka Edelmana
  • EN

Jan Karski w getcie warszawskim i obozie tranzytowym w Izbicy Lubelskiej - Kamila Wesoła

9 przejscie przez ul aryjska2Jesienią 1942 r. zbliżał się termin wyjazdu Jana Karskiego, kuriera i emisariusza Polskiego Państwa Podziemnego w kolejną misję. Jej celem miało być przewiezienie raportów i informacji na temat sytuacji politycznej, militarnej i społecznej w Polsce pod okupacją. Adresatem raportu był Rząd Polski na emigracji. Wyprawa zapowiadała się na długą i niebezpieczną. Tym razem Karski musiał dostać się przez okupowaną Europę do Londynu.

 

  Karski widział się z przedstawicielami stronnictw politycznych, Armii Krajowej i Delegatem Rządu na Kraj. Zbierał informacje i wiadomości, które miał zabrać na zachód. Wśród wielu rozmów doszło również do propozycji spotkania się z przedstawicielami polskich Żydów. Emisariusz zgodził się bez wahania Wydarzenie to na zawsze zmieniło życie Jana Kozielewskiego i do końca związało go z historią narodu żydowskiego.
Do spotkania doszło w mieszkaniu w kamienicy przylegającej do warszawskiego getta. Rozmówcami Karskiego byli Menachem Kirszenbaum, delegat syjonistów oraz z Leon Fajner z Bundu. To co usłyszał od nich było wstrząsające. Obozy zagłady, gazowanie ludzi, getto i warunki w nim panujące, choroby, głód i powszechna śmierć, to wszystko było przerażające i trudne do uwierzenia, nawet w warunkach wojny.  Karskiemu zaproponowano wejście do getta i zobaczenie warunków w nim panujących na własne oczy.  „…Miałem o tym powiadomić świat. Relacja miała być czymś więcej niż tylko powtarzaniem słów moich rozmówców. Zaproponowali, abym udał się do getta…”.
przejscie przez ul aryjskaKurier wraz z Feinerem weszli do getta tunelem łączącym kamienicę „aryjską” przy Muranowskiej 6 z „żydowską” przy Muranowskiej 7.  „…Przede wszystkim odniosłem wrażenie, że cała ludność dzielnicy z jakiegoś powodu znalazła się na ulicy. Idąc chodnikiem, potykaliśmy się o kobiety, mężczyzn i dzieci. Byli ubrani tak nędznie, że nasze ubrania wydały mi się jakimiś strojami wieczorowymi. Byli wychudzeni, głodni i chorzy. Siedzieli na ziemi, usiłując żebrać lub coś sprzedać. Jakieś nędzne resztki tego, co im pozostało. Niekiedy przedmioty wręcz surrealistyczne. Jakaś kobieta trzymała przed sobą abażur lampy. Chłopiec obok niej wyciągał przed siebie karafkę w kształcie ryby i puste blaszane pudełko po paście do butów „Kiwi”. Mijali nas ludzie o dzikim spojrzeniu błyszczących od gorączki oczu. Gdzieś biegli, śpieszyli się. Czegoś gwałtownie szukali. Może – kogoś. W powietrzu wisiało nienaturalne napięcie, chorobliwa aktywność, jakby przedśmiertne pobudzenie. Swoją sztuczną ruchliwością i zabieganiem chcieli oszukać śmierć? Panował smród. Ulice były niesprzątane. Rynsztoki wypełnione fekaliami. I trupy. Nagie trupy...Wyjrzałem przez okno. Środkiem ulicy szło dwóch młodych Niemców w mundurach. Byli wysocy, wysportowani. Jeden z nich trzymał w ręku pistolet. Ulica była pusta. Wodził wzrokiem po oknach. Przystanęli. Ten z pistoletem uważnie wpatrywał się teraz w jakiś punkt. Uniósł broń i starannie wycelował. Padł strzał. Doleciał nas brzęk szkła i rozpaczliwy okrzyk bólu. Strzelający uniósł rękę w geście satysfakcji. Jego kolega zamaszyście poklepał go po plecach. Następnie ruszyli wolnym krokiem w kierunku bramy wyjściowej getta. Gestykulowali, śmiali się, coś do siebie głośno mówili...”. Karski dwa razy dostał się do getta. To, co widział ciężko było mu opisać. Często powtarzał : „To był inny świat”.

Każdy mieszkaniec getta praktycznie żył na ulicy. Żydzi, aby dostać cokolwiek, co mogliby zamienić na jedzenie, żebrali lub sprzedawali zupełnie bezużyteczne rzeczy. Wszystko po to, aby żyć. Płacz, głód. Według Jana Karskiego to, co zobaczył, było rodzajem piekła. Gdy tylko na ulicach pojawiali się niemieccy oficerowie zapadała cisza. W powietrzu czuć było strach. Oficerowie często bez zastanowienia strzelali do przypadkowych ludzi. Na ulicach codziennie umierały dziesiątki, nawet setki Żydów.
Mając informacje od przedstawicieli Żydów o obozach zagłady Jan Karski zdecydował się jeden z nich zobaczyć. Dzięki kontaktom Armii Krajowej stało się to możliwe.  Emisariusz miał wejść do obozu zagłady w Bełżcu, jednak dotarł około 50 km, bliżej do obozu tranzytowego w Izbicy Lubelskiej. Było to miejsce, w którym tysiące Żydów były przetrzymywane przed wysłaniem ich do komór gazowych Bełaltżca i Sobiboru. Warunki w obozie były tragiczne, w tym miejscu nikt już nie oczekiwał niczego dobrego, a Żydzi byli traktowani jak bydło.  Emisariusz miał się tam dostać przebrany wP5149349 mundur strażnika ukraińskiej formacji pomocniczej SS. Przez cały czas towarzyszył Karskiemu inny strażnik, który dostarczył mundur i niezbędne dokumenty. Operacja została starannie przygotowana. Obóz leżał w odległości około dwóch kilometrów od sklepu żelaznego, w którym Karski spotkał się ze strażnikiem. „…Uderzyła nas fala fetoru. Dochodziliśmy. Przed nami wyłoniła się brama. Obóz, jak się zorientowałem, obejmował teren około półtora kilometra kwadratowego płaskiego terenu. Otoczony był solidnym ogrodzeniem z drutu kolczastego, rozpiętego kilkoma rzędami pomiędzy drewnianymi słupami. Ogrodzenie miało ponad dwa i pół metra wysokości. Po zewnętrznej stronie przechadzały się patrole w odstępach około pięćdziesięciometrowych. Po stronie wewnętrznej strażnicy z bronią stali co jakieś piętnaście metrów.Za drutami stało kilkanaście baraków. Przestrzeń pomiędzy nimi wypełniał gęsty, falujący tłum. Więźniowie tłoczyli się, przekrzykiwali. Z kolei strażnicy starali się utrzymywać ich we względnym porządku. Po lewej stronie od bramy […] był tor kolejowy, a właściwie rodzaj rampy. Prowadził od niej do ogrodzenia chodnik zbity z desek. Na torowisku stał pociąg złożony z około trzydziestu wagonów towarowych. Były brudne i zakurzone. [...]
Tłum pulsował jakimś obłędnym rytmem. Wrzeszczeli, machali rękami, kłócili się i przeklinali. Zapewne wiedzieli, że niedługo odjadą w nieznane, a strach, głód i pragnienie potęgowały uczucie niepewności i zwierzęcego zagrożenia. Ludzie ci zostali wcześniej ograbieni z całego skromnego dobytku, jaki im pozwolono zabrać ze sobą w tę podróż. Było to pięć kilogramów bagażu. […]
Pobyt w obozie nie trwał długo. Zazwyczaj nie dłużej niż cztery dni. Potem pakowano ich w wagony na śmierć. Podczas pobytu w obozie prawie nie otrzymywali jedzenia. Zdan
alti byli na własne zapasy.
Baraki obozowe mogły pomieścić mniej więcej połowę więźniów. Drugie tyle pozostawało na dworze. Powietrze wypełniał odór ludzkich odchodów, potu, brudu i zgnilizny
alt
.[…]”.
Żydzi „pakowani” byli do wagonów przeznaczonych na transport koni i wywożeni na pewną śmierć. Sposób, w jaki traktowano ludzi był przerażający!  Kurier widząc, co dzieje się z Żydami w obozie tranzytowym, jeszcze bardziej zapragnął doprowadzić swoją misję do końca i zainspirować aliantów do specjalnych działań, które powstrzymałyby zagładę.
Myślę że Misja Jana Karskiego, choć przez niego uznana za nieudaną, była próbą ratowania moralności ludzkości w trakcie piekła wojny a co za tym idzie być może jedną z najważniejszych w historii XX wieku.

© 2019. Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi.