Zazwyczaj najlepsze pomysły powstają podczas rozmów przyjaciół. Tak też stało się i teraz. Od pomysłu „pojedźmy szlakiem misji Jana Karskiego” do realizacji trzeba było tylko chwili. „Chwila” ta trwała kilka miesięcy i wiązała się ze szczegółowym przygotowaniem logistycznym całego przedsięwzięcia. Główną trudnością było dokładne zgranie czasowe spotkań odbywanych w czasie Rajdu. Musieliśmy dokładnie określić kiedy i gdzie będziemy na całej trasie, uwzględniając wszędzie możliwe poślizgi. Było to dość żmudne, choć na pewno nie tak żmudne jak planowanie tej misji 70 lat temu. Bez Internetu, komórek Google Maps i Booking.com za to z niebezpieczeństwem śmierci w przy każdej pomyłce.