Page 10 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Arie Aksztajn (Eckstein) - Ciotka Ester”.
P. 10

papierosa. Z powodu dymu zamknął jedno oko, drugie było bez rzęs i brwi.
           Zalatywał od niego straszny odór wódki, aż mdliło.
             – Każdy ma swój smród – powiedziała ciocia. – Jedź na ulicę Wolborską.
             Nie pamiętam, ile czasu jechaliśmy. Pamiętam tylko stukanie kół i podków
           końskich w deszczu. Dorożka zatrzymała się przed niskim domkiem z ma-
           łymi oknami, zamkniętymi deskami w kształcie krzyża, jak na katolickim
           cmentarzu.
             Kiedy dorożkarz poprosił o pieniądze za przejazd, wybuchła między nim
           a ciocią kłótnia, która mnie bardzo rozśmieszyła. Dorożkarz czkając, krzyczał:
             – Ja żądam zapłaty!
             – Zapłacę ci dupą, przyjdź, kiedy chcesz! – krzyczała też do niego ciocia
           Ester.
             Nie rozumiałem, jak można płacić dupą. Wyobrażałem sobie, że ciocia
           kroi dupę na małe monety i nimi zapłaci dorożkarzowi. Cały czas myślałem
           o tym, ile monet można wykroić z dupy cioci Ester. Byłem bardzo dumny –
           mam ciocię czarodziejkę.
             Do pokoju cioci prowadziły drewniane schody, skrzypiące podobnie do
           westchnień starców. Pokój wyglądał jak sklep z poduszkami: na niskim łóżku
           ułożone były poduszki różnych kształtów i kolorów. Obok stał mały stolik
           pełen butelek. Na ścianie wisiały suknie, przeważnie kwieciste. Na parapecie
           okna siedział szmaciany pajac z dużymi, śmiejącymi się ustami. Jednak najbar-
           dziej podobały mi się kiełbasy. Nie spuszczałem z nich oka. Kiełbasy wisiały
           rzędem, a obok nich stał słoik z marmoladą. Patrzyłem jak zahipnotyzowany.
           Teraz dopiero poczułem, jaki jestem głodny.
             – Awrumie Lajb, najpierw ściągnij z siebie to cuchnące ubranie i wyrzucimy
           je na dwór. Zrób to szybko, bo zaraz umrę z tego smrodu.
             Ciocia napełniła wodą dużą balię.
             – Teraz wchodź i umyję cię.
             Trzy razy zmieniała wodę. Za pierwszym razem woda w balii była prawie
           żółta. Za drugim – szara, dopiero za trzecim nabrała przejrzystości.
             – Przykryj się tymczasem kocem, żeby ci nie było zimno.
             Zmiana była tak gwałtowna jak jakieś czary.
             Leżałem na miękkim łóżku. Obok mnie siedziała dobrodusznie się uśmie-
           chająca ciocia. Co parę chwil głaskała mnie po głowie ręką pełną pierścion-
           ków. W duszy myślałem sobie: Obym tylko nie otrzymał za chwilę tymi
           pierścionkami klapsa. Nie znoszę, jak mnie ktoś głaszcze po głowie niczym
     10    jakiegoś pudla. Kto inny by oberwał ode mnie kopniaka albo bym go ugryzł.
   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14   15