Page 114 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 114

Do pasa. Nie miał jeszcze pieniędzy, aby kupić sobie parę eleganckich spodni,
           a na nogach nosił dwa lewe buty niczym Charlie Chaplin. A tu, widzi pan, panie
           Cukerman – Szolem obrócił stronę – tutaj ojciec i mama są już narzeczonymi.
             – Wyglądają na przestraszonych – zauważył Samuel.
             Szolem przechylił album w swoją stronę:
             – Przestraszeni, nie przestraszeni, to nie były dobre czasy. Tata już wtedy
           ponownie mieszkał w Końskowoli. Sad już nie należał do babci. Dziadek był chory,
           a z policzków babci odpłynął kolor świeżych jabłek. Natomiast jej córka, moja
           mama, pracowała już u fryzjerki, robiąc peruki. I właśnie wtedy ojciec naprawdę
           się w niej zakochał. Raz, gdy leżał na swoim posłaniu, usłyszał przez ścianę,
           jak babcia mówi do dziadka: „Elie Isroelu, jeśli Bóg pozwoli, będziemy stawiać
           chupę”. „Jak na to wpadłaś?” – zapytał dziadek. Babcia na to: „Miłość jest jak
           spuchnięty nos, nie można jej ukryć”. Ale do wesela było jeszcze daleko, panie
           Cukerman. Wcześniej tata musiał się stawić do pryzywu  i to właśnie wtedy
                                                           42
           zabrał mamę do fotografa. Powiada pan, że wyglądają na przestraszonych? To
           dla mnie pierwsza fotografia, na której rozpoznaję rodziców.
             Obrócił okładkę i Samuel zobaczył Iciego Meira w żołnierskim mundurze
           ze stopą obandażowaną białym płótnem i z laską w ręku. Stał otoczony grupą
           uśmiechniętych pielęgniarek. Szolem zaśmiał się:
             – To jest, widzi pan, pałac książęcy w Petersburgu! Proszę spojrzeć, mój ojciec
           również zakosztował „arystokratycznego” życia. Ale w tym celu musiał wcześniej
           złapać kulę w nogę. Widzi pan marmurowe schody? Zapyta pan pewnie, skąd
           się tam wziął? Prosta sprawa. Jak tylko został żołnierzem, wysłano go na front
           japoński z oddziałem piechoty. Rosjanie chwalili się, że zdmuchną Japończyków
           jak piórko, ale dostali tęgie lanie. Na froncie nie udało się ojcu wiele zobaczyć.
           Jak to mówią, poszczęściło mu się i jeszcze zanim zdołał wziąć karabin do ręki,
           został ranny w nogę i zrobił, haszkiwejnu , w tył zwrot. Odwieziono go do Peters-
                                            43
           burga, prosto do pałacu, który służył jako szpital. I widzi pan, panie Cukerman,
           to zdjęcie obok jest faktycznie oficjalnym zdjęciem ślubnym ojca i matki. To
           znaczy, gdy petersburski raj się skończył, tata wsiadł do pociągu i przyjechał do
           domu. Obstalował sobie parę nowych butów i zaraz potem odbył się ślub. Ale
           nie mógł znaleźć dla siebie miejsca w Końskowoli, bo naoglądał się już świata.
           Postanowił więc, że przeniesie się do Łodzi, bo to przecież światowe miasto.
           Bagatela – polski Manchester!





           42   Pryzyw – pobór rekrutów do armii carskiej, przymusowa służba wojskowa. W 1904 r. poborowi
             wysłani byli na Daleki Wschód.
           43   Haszkiwejnu – jedno z błogosławieństw odmawianych w czasie wieczornej modlitwy majrew. Zawiera
             prośbę do Boga o to, by w nocy spoczywać w pokoju i szczęśliwie powrócić do życia następnego
    112      dnia.
   109   110   111   112   113   114   115   116   117   118   119