Page 573 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom trzeci.
P. 573

Po podróży







                   Ołówek wypadł z dłoni Racheli. Siedziała pusta, nieruchoma – jakby nie tylko
                   pamięć opuściła jej umysł, ale jakby opuścił ją sam umysł wraz z ciężarem koń-
                   czyn. Czuła się lekka jak oddech, którego tu jeszcze, a tam już nie ma. Jakby
                   wróciła, lecz jeszcze nie nadeszła. Być może uniosłaby się w powietrze, gdyby
                   nie serce uwolnione od ciężaru, które wciąż jeszcze bolało.
                      Od okna dobiegł dziecięcy okrzyk – żądający, bezczelny. Okrzyk był ostry jak
                   gwizd pociągu na stacji naprzeciwko. Nagle do Racheli dotarło, gdzie się znajduje.
                   Umysł i wszystkie zmysły powróciły, wzmagając jej uwagę. Ale nie spieszyła się,
                   aby uciszyć krzyk w kołysce. Niech krzyczy ten skarb. Mama, Blumcia Ejbuszyc,
                   mawiała, że to dobre dla płuc. Rachela powoli odsunęła od siebie stosy zapi-
                   sanego papieru.
                      Dziecko w kołysce na moment przerwało swoje skargi, jakby nasłuchiwało,
                   czy jego wezwanie zostało dosłyszane. Już było gotowe na nowo wybuchnąć
                   płaczem, gdy usłyszało skrzypnięcie odsuwanego stołka i kroki matki. Zaczęło
                   więc szybko podrzucać rączkami i nóżkami, drżąc z wielkiej niecierpliwości, go-
                   towe wybuchnąć śmiechem pełnym zachwytu. Ale dźwięk kroków matki ucichł,
                   a potem powrócił w oddali z zupełnie innej strony. Wówczas maluch poczuł się
                   oszukany i obrażony, więc ze złością zaczął na nowo swój koncert.
                      Rachela podniosła kopertę leżącą obok drzwi, którą dopiero co wsunęła
                   konsjerżka, i przy akompaniamencie okrzyków synka przeczytała list z Izraela:

                      „Droga Rachelo,
                      Przede wszystkim spóźnione gratulacje dla ciebie i Dawida z okazji narodzin
                   waszego syna Szolema. Dzisiaj musi już być dużym chłopcem. Wybacz mi, że
                   nie odezwałam się od razu. Zwlekałam z pisaniem i na gwałt zajmowałam się
                   milionem spraw. Przecież mnie znacie. Nienawidzę siedzenia w jednym miejscu.
                      Mija dziesięć lat, od kiedy jestem w Izraelu. Najpiękniejsze dziesięć lat moje-
                   go życia. Jeśli będę miała wnuki, będę musiała im opowiedzieć, co tylko babcia
                   z mojego pokolenia będzie mogła opowiedzieć – że byłam świadkiem (a może
                   i odrobinę się przyczyniłam) do narodzin ich ojczyzny. Niech to nie wprowadzi
                   Was w błąd – na razie nie mam planów matrymonialnych.


                                                                                        571
   568   569   570   571   572   573   574   575   576   577   578