Page 20 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 20

Rozdział pierwszy




          W roku narodzin Nachmana ulica Piotrkowska w Łodzi – długi, sze-
          roki bulwar przecinający miasto – mógł zrobić wrażenie na przybyszu
          z innej części Polski. Eleganckie fasady budynków wywoływały odległe
          skojarzenia z Wielką Brytanią. W porównaniu z innymi miastami ulica
          wydawała się majestatyczna i nowoczesna ze względu na swój wielki
          obszar i przejeżdżający środkiem tramwaj, a także neorenesansowe wille
          burżuazji, pałace przemysłowców i budynki użyteczności publicznej
          ozdobione figurami smoków i delfinów. Na wschód i zachód od Piotrkow-
          skiej odchodziły mniejsze, mniej reprezentacyjne ulice. Tutaj czynszowe
          kamienice otaczały wąskie, cieniste podwórka, stanowiące ciemne place
          zabaw dla przebywających tam stale hord dzieci. Na tych podwórkach,
          niezmiennie przesyconych zapachami biedy – odpadków ze śmietnika
          i odoru moczu dolatującego z klatek schodowych – mogły przynajmniej
          pobiegać i porozciągać mięśnie, inaczej niż w zagraconych mieszkankach
          przepełnionych podstawowymi sprzętami – piecykiem, stołem i kilkoma
          wąskimi łóżkami, gdzie członkowie rodziny spali na waleta , parami,
                                                                 5
          jeśli mieli szczęście, albo po czworo, ściśnięci jak sardynki.
             Nachman miał więcej szczęścia niż większość kolegów, ponieważ
          mieszkanie jego rodziny mieściło się na parterze, w rogu, tuż przy
          wejściu na podwórze. W letnie dni, kiedy promienie słoneczne padały
          pod odpowiednim kątem, światło sączyło się do mieszkania, malując
          roztańczone tęcze na krawędziach szklanej misy stojącej nad piecem.
          Zimą jednak, kiedy chłód nie pozwalał wyjść na zewnątrz, pięcioletni
          Nachman sadowił się na parapecie okiennym i obserwował wchodzą-
          cych i wychodzących. Ścierał rękawem smugi pary z wysokiego okna,
          aby móc dostrzec cudowne rzeczy.
             Siedział w oknie godzinami, wypatrując z nadzieją czarodziejskiej
          maszyny, która po raz pierwszy pojawiła się tam wiele tygodni wcześniej.
          Przez większość dni nigdzie nie było jej widać, lecz tego dnia poznał
          po zamieszaniu przy bramie, że właśnie się zbliża. Wstrzymał oddech.


          5    Związek frazelogiczny dziś potocznie rozumiany jako „spać nago”, ale pierwotnie
            znaczący: spać w jednym łóżku w ten sposób, że głowa jednej osoby jest przy nogach
            drugiej.

          20
   15   16   17   18   19   20   21   22   23   24   25