Page 251 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 251

się najwyższy ideał. Jeśli zaś nie, to jaki sens mają nasze cierpienia i cierpienia
                  innych narodów?
                     – Co jest twoim najwyższym ideałem, Rachelo?
                     – Pani wie bardzo dobrze, panno Diamant. Jestem socjalistką.
                     – Wyjaśnij mi, co to znaczy.
                     – Wyjaśnić? – Rachela zamyśliła się. To był dobry temat. Pomagał uciec od
                  innego, osobistego, który cisnął się na usta: – Najwyższy ideał… socjalizm nie
                  jest najwyższym celem. Jest celem minimalnym, ale póki on nie będzie urzeczy-
                  wistniony, nie ma wyższego. Gdy byłam dzieckiem, powtarzałam bezmyślnie, że
                  wszyscy ludzie są równi, że gdy tylko nastanie socjalizm, wszyscy będą szczęśliwi.
                  To było głupie. Nie wszyscy ludzie są równi i nie wszystkie problemy zostaną
                  rozwiązane przez socjalizm. Ale fizyczne, materialne potrzeby ludzi powinny być
                  zaspokajane w tej samej mierze. Ludzie rodzą się jeden ze zdolnościami do
                  badań naukowych, inny – działań artystycznych, trzeci – aby zostać krawcem
                  czy szewcem. Ale nikt nie został stworzony do życia w bogactwie czy w biedzie.
                  Idea socjalizmu… to brzmi prozaicznie, niezbyt intelektualnie. Ale tu, w getcie,
                  najlepiej można zobaczyć, na ile duch ludzki jest zależny od warunków, w jakich
                  żyje.
                     Długo mówiła o socjalizmie i wolności. Uczepiła się tego tematu tak samo
                  uparcie, jak wcześniej czepiała się książek i notatek. Aż usłyszała głos nauczy-
                  cielki, który wślizgiwał się w strumień jej mowy: – Jesteś smutna, Rachelo… –
                  Dziewczyna siedziała z obiema rękami znieruchomiałymi na kolanach, pokonana,
                  zwyciężona. – Jesteś smutna nie z powodu głodu. Z tego powodu jest się złym
                  i rozgoryczonym, tak jak ty wcześniej. Smutek to luksus, na który może sobie
                  pozwolić tylko człowiek syty. – Rachela popatrzyła w bok. – Rozumiesz, dziecko,
                  twoje ciało jest głodne… ale ty jesteś przesycona… Mam na myśli uczucia…
                     – Tak, jestem przesycona nienawiścią.
                     – Naprawdę?
                     – Tak. Im bardziej kocham tych, których kocham, tym bardziej nienawidzę
                  tych, których nie lubię.
                     – A mnie się wydaje, że wiesz, jak bardzo to jest niszczące, ponieważ zabiera
                  energię duszy… Wiesz również, że wrogowie nie są warci tego, aby poświęcać
                  im tyle siebie. To… to bogactwo w tobie… ta sytość pochodzi z tego, że bardziej
                  kochasz tych, których kochasz, niż nienawidzisz tych, których nienawidzisz… –
                  Panna Diamant uśmiechnęła się łagodnie: – Co porabia twój przyjaciel? Dlaczego
                  nie widuję go w gimnazjum?
                     Twarz Racheli zaczęła płonąć. Wyglądała tak, jakby nauczycielka przyłapała
                  ją na jakimś poważnym występku: – Mieszka tu, na tym podwórku… – wymam-
                  rotała. – Musi utrzymywać dom… Przez pierwsze dwa dni zjada chleb, a potem
                  przez resztę czasu głoduje… – Ugryzła się w język. Nie ujawni tego, co najbardziej
                  intymne, bolesne. Nie szkodzi, ma dość siły, aby samej sobie z tym poradzić.
                  Teraz było tylko jedno wyjście, aby zmienić temat. Czy to było wyjście? Jej ręka,   249
   246   247   248   249   250   251   252   253   254   255   256