Page 240 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 240

Posłuchajmy, co ona ma do powiedzenia. Szkoła nie wyrzuca uczniów tak od
           razu. Teraz jest inaczej niż kiedyś. Zuch dziewczyna z ciebie, Rachelo!
             – Niby czemu?
             – Po prostu dobrze postępujesz.
             Rachela poczuła, jak robi jej się ciepło wokół oczu.
             – Płakałam.
             – Płakałaś?
             – Jeszcze jak! Ona chciała, abym wydała moje koleżanki. – Rachela jeszcze bardziej
           pochyliła się nad nauczycielką. – Pani jest dobrze – odparowała. – Pani zerwała ze
           światem, który nie był bliski pani sercu. Odeszła pani z domu i stała się bundystką.
           Wszystkie mosty za sobą pani spaliła i po problemie, a ja… ja żyję w dwóch światach.
             – Głupstwa gadasz – nauczycielka ujęła rękę Racheli. – Wiesz, jaki świat od-
           rzuciłam? Rodziców porzuciłam. Dom. Widzisz, nasze pokolenie miało prawdziwy
           problem. To było pokolenie dzieci, które zwróciły się przeciwko swym rodzinom,
           rujnując je. Moja droga, nasze pokolenie zadawało tyle cierpień. Matki rozpaczały,
           ojcowie odprawiali sziwę . To nie były żarty. Myślisz, że to nie obciążało naszego
                               20
           sumienia? Spaliliśmy mosty za sobą, ale one – niczym rany – nie przestają w nas
           płonąć. Tak jak rany. Przychodzisz i mówisz, że nam było lepiej. Widzisz, tobie
           jest dobrze. Masz za sobą swój dom, rodzinę. Masz swoje środowisko, przyjaciół.
           Żyjesz w swoim świecie. Tam, w gimnazjum, to nie jest twój świat i nie ulegasz
           mu, bo masz w sobie wystarczającą siłę, aby się mu oprzeć… Oczywiście, na-
           raża cię to na problemy – brak zrozumienia, szykany. Ale nie może być inaczej.
           W głębi duszy oni cię szanują. Zapewniam cię. A to, że trochę popłakałaś…
           – nauczycielka uśmiechnęła się dobrodusznie – to naturalne. Jesteś przecież
           dziewczyną i do tego wrażliwą, troszkę rozpieszczoną. Rzuca ci się kamienie pod
           nogi… Na początku to trochę bardziej boli. Powiedz sama, czy nie wiedziałaś, że
           robisz w szkole rzeczy, które nie spodobają się dyrekcji? W sercu jednak miałaś
           nadzieję, że skoro rodzice ci pobłażają, to i tam ci przebaczą i pozwolą iść swoją
           drogą. Trzeba sobie trochę popłakać, prawda, Rachelo?
             Rachela patrzyła na nauczycielkę z rozgoryczeniem.
             – Nie urodziłam się po prostu do bycia bohaterką i to wszystko! – W jej głosie
           słychać było dziecięcą złość.
             – Bohaterką? – nauczycielka wzruszyła ramionami. – Łatwo się mówi. Nie
           ma bohaterów. Są ludzie, którzy mogą się pochwalić bohaterskimi momenta-
           mi w swoim życiu. I tyle. Ale bojowniczką? Jesteś piękną, młodą bojowniczką.
           – Wzięła obie ręce Racheli i przytrzymała w swoich. – Możesz być z siebie dumna.
           A to jest najważniejsze.



           20   Sziwe – dziesięć dni żałoby po śmierci kogoś bliskiego; w tradycyjnych domach żydowskich odpra-
             wiano żałobę także po kimś, kto odszedł do świata, w którym nie przestrzegało się zasad religij-
    238      nego życia żydowskiego.
   235   236   237   238   239   240   241   242   243   244   245