Page 70 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 70
Rozdział siódmy
1
Paula uczesała się starannie i zasłoniła włosy brązową przepaską, która miała
chronić jej fryzurę przed wiatrem. Po chwili wahania zdjęła ją jednak. Dziś
nie będzie potrzebna. Ten pierwszy prawdziwie wiosenny dzień był ciepły
i łagodny. Nie zaszkodzi, jeśli wiatr pobuszuje trochę w jej włosach. Potrząsnęła
głową, poczuła, jak kosmyki łaskoczą ją w szyję, sprawiło jej to przyjemność.
Wyjęła resztki pudru i spostrzegła, że ojciec patrzy na nią swoimi nie-
bieskimi oczami. Twarz miał poważną, ale oczy mu się śmiały. Zawsze była
skrępowana, gdy się przy nim upiękniała, czuła się jak mała dziewczynka, która
powinna to robić w ukryciu. Szminki nigdy nie używała. Nieco zakłopotana,
lecz z błyskiem radości w oczach, zaczęła się pudrować.
– No tak – rzekł Lewin, zwracając się do Heleny, która zmywała po
obiedzie – jeśli dawne znaki jeszcze obowiązują, Paula idzie na randkę. Tak?
– Tak, mam spotkać Dawida… Dawina Golina, opowiadałam wam o nim.
– Mogę ci pożyczyć szminkę – powiedziała Helena. – Jest w torebce. Weź
trochę, jesteś taka blada po zimie.
Gotowa do wyjścia Paula zatrzymała się w drzwiach i spojrzała pytają-
cym wzrokiem na rodziców, jakby oczekując ich oceny. Jakub skinął głową
i uśmiechnął się. Był wyraźnie zadowolony i dumny, lecz nic nie powiedział.
Helena podeszła do córki, poprawiła jej płaszcz na ramionach.
– Ślicznie wyglądasz, jak wiosna. – Kobieta pogłaskała Paulę po policzku.
– Zapomniałam, że tak ci ładnie w tym płaszczyku, dawno go nie zakładałaś.
Idź i baw się dobrze.
Paula schodziła powoli po schodach, czuła się lekka i zadowolona, nareszcie
wyzwoliła się od starych, popękanych buciorów, których używała przez trzy
zimy, i od tych wszystkich ciężkich, ciemnych, zimowych strojów. Wydawała
70 się sobie piękna w szarym, kloszowym płaszczyku, który dobrze na niej leżał.