BAŁUCKI SŁOWNIK

LOGA

Kontakt w sprawie Bałuckiego słownika: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

„Bałucki Słownik” jest to projekt przygotowany z myślą o przybliżeniu odbiorcom w nowatorski sposób historii Bałut – największej dzielnicy Łodzi. Uczestnikom przygotowanych i przeprowadzonych przez ekspertów warsztatów językowych (połączonych z wykładami i badaniami terenowymi) przybliżone zostaną etymologie używanych często jedynie w Łodzi wyrazów, poznają także pochodzenie i znaczenie nazw ulic, placów, czy osiedli znajdujących się na terenie Bałut. Efektem końcowym projektu będzie publikacja „Bałuckiego Słownika”, która składać się będzie z opisów (definicji) miejsc, ulic, parków, osób będących rezultatem badań i poszukiwań przeprowadzonych w trakcie warsztatów. Projekt podnosi kompetencje językowe oraz kształtuje twórcze podejście do języka polskiego. Promuje także lokalny patriotyzm poprzez ukazywanie regionalizmów językowych.

DLACZEGO BAŁUTY?
Dokładnie 100 lat temu – latem 1915 roku – wieś Bałuty została przyłączona do Łodzi, Centrum Dialogu im. Marka Edelmana przez cały rok 2015 realizuje szereg projektów związanych z promocją tej części miasta, gdzie znajduje się także siedziba Centrum Dialogu.
Bałuty to największa i najbardziej rozpoznawalna dzielnica Łodzi. Jej nazwę znają warszawiacy, ale mogli o niej słyszeć nawet i nowojorczycy. W świecie rozsławiło ją to, że na Bałutach przed wojną znajdowała się dzielnica żydowska, a w czasie wojny Niemcy utworzyli tam getto. Historia Bałut ma swoją mitologię. To dzielnica prostytutek, złodziei i alfonsów, ale też ortodoksyjnych Żydów, dzielnica fabrycznej Łodzi bez dużych fabryk i największych łódzkich cmentarzy. Ale historia Bałut ciągle dopisuje kolejne rozdziały, pojawiają się nowe postaci ważne dla tej dzielnicy, nowe miejsca i zdarzenia. Chcemy zebrać jak najwięcej opisów zarówno dawnych Bałut, jak i tych współczesnych, by wspólnie stworzyć “Bałucki Słownik” złożony z ważnych i znanych bałuckich haseł dla ludzi, których spotkamy w czasie naszych spacerów.

Z - BAŁUCKI SŁOWNIK

ZABANIAKI swojaki; „stara wiara”; określenie ludzi, których długo się zna, godnych zaufania, trzymających sztamę.

ZACHOWAĆ SIĘ BYDŁOWATO zachowywać się bezczelnie, arogancko; przeszkadzać innym.

ZAJDLOWA vel BAŁUCKA GORGONOWA mroczna postać historii Bałut, której zbrodnia stała się motywem kilku ballad i piosenek.

W bałuckiej cichej dzielnicy

Mieszkała z córeczką wdowa,

Gdzieś na Szopena ulicy

Zwała się pani Zajdlowa.

Miała kochanków dość wielu,

No i ożenić się chciała,

Prędko dążyła do celu,

Lecz córka jej przeszkadzała.

Matka swą córkę katuje,

Orgie się straszne tam dzieją.

Zosia po schodach nocuje,

A oni się z tego śmieją.

Matka wesoło się bawi

I córkę z domu wygania,

Zosia zalewa się łzami,

Po nocach słychać łkania.

Aż naraz wszystko ustało,

Bo matka ją udusiła

I jeszcze ciepłe jej ciało

Do ubikacji wrzuciła.

Nazajutrz płacze, narzeka,

Że córka gdzieś zaginęła,

Bez podejrzenia nie zwleka,

Szukać córeczki zaczęła.

A na policji zeznaje,

Że banda skradła jej dziecię

I list anonim oddaje,

A córka gnije w klozecie.

Policja ten list zbadała,

Że kochankowie pisali,

Straż na Szopena wezwała

I kloak wnet przeszukali.

Znaleźli ciało dziewczyny,

Ledwie dwanaście lat miała.

To przecież dziecko bez winy,

Czym w drodze była ta mała?

Dlaczegoś matko zabiła,

Zza grobu pytam, dlaczego?

Nas szczera miłość łączyła,

Tyś chciała szczęścia nowego.

Szczęście prysnęło jak bańka,

Żyć mi nie dałaś na świecie.

Nawet dla swego kochanka,

Przestałaś kochać swe dziecię.

Tyś gorsza od Gorgonowej,

Boś własną córkę zabiła.

Zemściłaś się na mnie gorzej,

Swe dziecię żeś utopiła.

ZAJZAJER określenie mocnego bimbru lub bimbru złej jakości, ale także czegoś bardzo piekącego, kwaśnego jak ocet czy kwas z ogórków albo kiszonej kapusty.

* Oj, zajzajer to jest takie coś, że ja nie chcę o tym nawet mówić. Brrr! Aż mnie wzdryga, jak pomyślę! U nas w rodzinie nigdy czegoś takiego nie było.

* O nie! Zajzajeru to my, droga pani, nie pijemy. My nie z pierwszej łapanki jesteśmy, żeby takie rzeczy pić. Bo zajzajer to już jest naprawdę najgorszy sort bimbru. Nie wiadomo, jakiego pochodzenia, ale wiadomo, że mordę wykręci. I co się z człowiekiem po tym stanie, to nie wiadomo też.

* Zajzajer to już jest moc. Najczęściej o alkohol chodzi, wiadomo, ale czasem i jak coś było mocne, ostre w smaku, jak coś wyszło nie tak, jak trzeba. to się mówiło: O matko! Jaki zajzajer! Tak że to wcale niekoniecznie alkohol musi być, ale wiadomo, że od alkoholu to się wzięło.

* Najlepszy zajzajer jest właśnie na Bałutach.

ZALEWAJKA prosta w przygotowaniu zupa, składająca się z ziemniaków zalanych białym barszczem. W zależności od dodatków istniały różne wersje zalewajek, np.: goła, okraszona, z burakami, z kapustą, z grzybami, ze śmietaną.

* Zalewajka – smak Bałut. Szukam smaku zalewajki z dzieciństwa, jaką robiła moja ciocia. Kiedyś na rehabilitacji poruszyłam ten temat z innymi paniami i okazało się, że każda miała inny przepis! Niestety część dodawała barszczu z torebki do zalewajki.

* Mama robiła czasem zalewajkę z burakami czy kapustą, ale ja wolałam te ze śmietaną czy grzybami.

ZAWISZA ARTUR zwany CZARNYM (1809–1833) działacz niepodległościowy, uczestnik powstania listopadowego, odznaczony za waleczność orderem Virtuti Militari. Matka Artura – Maria z Karnkowskich – wniosła rodzinie Zawiszów w posagu dobra Łagiewniki i Bałuty należące obecnie do Łodzi.

W - BAŁUCKI SŁOWNIK

WÓDKA KRÓWKOWA wódka z dodatkiem roztopionych cukierków krówek, spożywana na ciepło w celach rozgrzewających.

WURCZUPA (też WURSTZUPA) zupa gotowana na wodzie kupowanej u rzeźników, która zostawała po ugotowaniu kaszanki lub kiełbasy na sprzedaż (tłusta, często z kawałkami wędlin, które rozpadły się podczas gotowania).

* Ludzie z Bałut kupowali na stoisku rzeźnickim wodziankę po gotowaniu kiełbasy i kaszanki, i ten rosół wykorzystywali do przyrządzenia obiadu, ale też dawali dzieciom jako rodzaj posiłku przed obiadem.

U - BAŁUCKI SŁOWNIK

UŚMOTRUCHAĆ ubrudzić.

* Albo do dzieciaka się mówiło, jak z dworu przyszedł: A gdzieś ty się tak uśmotruchał? To znaczy: Gdzieś się tak ubrudził?

T - BAŁUCKI SŁOWNIK

TRELINKA płyta chodnikowa, pełniąca też funkcję placu do zabawy, np. skakanie po trelinkach, chodzenie na palcach po obrzeżach trelinek, rysowanie kredą w obrębie trelinki.

TRÓJKĄT BAŁUCKI ulice Rybna, Limanowskiego, Zachodnia, Lutomierska; najbardziej niebezpieczna część Bałut.

* Tu był kiedyś cmentarz żydowski i może dlatego tu tak źle się dzieje, że to wszystko na cmentarzu jest zbudowane?

TRZECIAK określenie podrzędnej knajpy; traktiernia.

* (...) Ale do bele jakiej knajpy nie idę. Nie pasuje mnie po „trzeciakach” chodzić (...). („Śmiech”, 07.03.1914, nr 9, s. 5).

TYTKA papierowa torba służąca przede wszystkim do pakowania lub przechowywania artykułów spożywczych (np. produkty sypkie, cukierki, ciastka, owoce) i przemysłowych (np. proszek do prania).

* Teraz już prawie nie ma tego w użyciu, bo teraz wszędzie są już foliówki, ale jeszcze nie tak dawno temu były tytki, czyli papierowe torebki. Cukier w nich można było kupić na kilogramy, ale przede wszystkim całą tę drobnicę – cukierki, ciastka na wagę, czy jak teraz mamy sezon – truskawki. Cała ta drobnica spożywcza była w tytkach sprzedawana.

S - BAŁUCKI SŁOWNIK

SIONKA przedsionek, korytarz.

SKITRAĆ DO HASIORA upokorzyć w najgorszy możliwy sposób; hasior – kibel/śmietnik; miejsce upodlenia, najgorsze miejsce, jakie można spotkać; trafia się tam za karę za naruszenie kodeksu.

SKOKOBRYKI dresiarze.

* Młoda chuliganeria z Limanki; mają przerzutki, berety mają poorane (są agresywni, impulsywni, szaleni). Po sześciu, po ośmiu na jednego. Ale jak do nas podchodzi taki, musi mieć szacunek.

* My sobie idziemy ulicą i nas nikt nie zaczepi. Nie wolno się wygłupiać, bo po mordzie możesz dostać. Pójdziesz w nocy do nocnego, to cię nikt nie ruszy, a ty lepiej, żebyś tu po nocy nie chodził, bo tutaj są głupki. Te małolaty są najgorsze, skokobryki. Nikt cię nie skrzywdzi z tych dziadków, co stoją po bramach.

SKWER GDAŃSKI niewielki park usytuowany między ulicami Wojska Polskiego, Sucharskiego i Głowackiego.

* Wolny czas to właśnie tutaj spędzamy, o, na tej ławeczce. Właśnie tutaj, w tym parku, znaczy się, to się fachowo skwer nazywa. Tutaj mamy cień, są drzewa, są ławeczki i gra muzyka, to znaczy przyjemnie jest. Tu się nie ma czego bać, tu sami swoi. Można się dotlenić, pragnienie ugasić, wiadomo, o czym mowa. Dlatego my tu tylko przychodzimy, a do parku Promienistych to nie. (...) Tu taki jest, ja bym powiedział, emerycki teren, tak że my tu pasujemy bardziej.

* To pewnie zależy, gdzie się mieszka, bo mnie do parku już jest za daleko. Z pieskiem sobie tutaj obejdę, jak chcę, to na ławeczce przysiądę, jest dobrze. Wieczorem to już się tak niemiło robi, ale to jak wszędzie teraz. Ale za dnia, to co mi więcej trzeba, ci panowie po krzakach to niegroźni, tylko te młode łebki na wieczór.

* Na skwerze Gdańskim i na Cegiełce siedzą typki i piją, tacy właśnie bałuciarze.

SODKA woda z octem i sodą oczyszczoną; domowa wersja wody z saturatora. Czasem dodawano do niej sok. Sodkę piło się na kaca, na zgagę i jako lekarstwo w dolegliwościach trawiennych.

STRZELANIE Z KLUCZA zabawa podwórkowa polegająca na naładowaniu materiałem wybuchowym (np. karbidem z odrobiną wody) dużego, okrągłego klucza z dziurką i podpaleniu otworu wylotowego. Klucz z materiałem wybuchowym funkcjonował jak pistolet.

SUN TOWER znany też jako „cygaro” lub „kredka”; nowoczesny wieżowiec przy skrzyżowaniu ulic Głowackiego i Organizacji WiN.

* Działka pod Sun Tower należała przed drugą wojną światową do Żydów. W końcu zrzekli się oni prawa do działki i powstał nowoczesny budynek.

* Podobno jak w parku gościł prezydent, to na dachu Sun Towera byli snajperzy.

SZACHOWNICA miejsce na skwerze Gdańskim, gdzie w latach 90. XX wieku dochodziło do częstych ustawek między kibicami Widzewa i ŁKS-u. Obecnie miejsce nielegalnego spożywania alkoholu.

* Jedną z pierwszych rzeczy, których musiałam się nauczyć, to że jest tu kodeks kibiców, taki wewnętrzny, który się przekłada na całe osiedle. Bo nawet jeśli nie jesteś kibicem, to na początku dla swojego bezpieczeństwa trzeba wiedzieć co, gdzie mówić. Była nabojka i nadal jest, ale trochę w innym wymiarze. I oni mają swój kodeks. Nie biją dziewczyn, jeśli idzie chłopak z dziewczyną, to też jej nic nie zrobią, ani jej, ani jemu. Pamiętam, że parę razy było tak, że udawałam czyjąś dziewczynę. Ja nie mówię, że to pochwalam, ale jak zaczęłam się tym interesować, to byłam pod wrażeniem strukturyzacji w tej całej ekipie, w zależności od wieku i od stażu. Małe dzieci biegają i to są takie czujki. Można to przyrównać do wojska, do zwiadowców. Czujki mają za zadanie przekazywać informacje, biegają po osiedlu i krzyczą. Kolejni, formują szyki i przekazują wyższym, bo to nie jest tak, że każdy zna każdego. Niektórych w ogóle nie było widać, trochę jak w mafii. Myślę, że takie względy bezpieczeństwa. No i operują oczywiście ksywkami. Po tych czujkach są właśnie ci starsi, i później są następni, którzy idą na bitkę. Co najważniejsze, ci najmłodsi mają też za zadanie biec po osiedlu i ostrzegać wszystkich. Nie tylko swoich kibiców, ale rzeczywiście wszystkich. Mówią, że trzeba się schować, bo zaraz będzie niebezpiecznie. To jest taka atmosfera niesamowita w ogóle. Teraz to już dawno tego nie było, co jest związane z tym, że większość siedzi za dilerkę.

SZEMRANIEC kryminalista; cwaniaczek.

SZNYTKA kromka chleba, najlepsza z wodą i cukrem lub ->leberką.

* Dzieci zgłodniałe w ciągu dnia dostawały sznytkę, którą dotykały powierzchni wody w wiadrze, lekko ją posypywano cukrem i była wielka frajda.

* Polskie dzieci dostawały jako drugie śniadanie i wynosiły na podwórko chleb z marmoladą albo z musztardą i wymieniały się z dziećmi żydowskimi, które dostawały chleb z cukrem. Żyliśmy skromnie, ale zdrowo.

SZPONCIĆ rozrabiać, łamać prawo.

* Na Bałutach jest teraz dużo spokojniej. Szybciej tu człowiek wyjdzie na spacer niż w śródmieściu. Po lewej stronie od Zgierskiej do osiedla Radogoszcz to hołota mieszka, dużo takich młodych rozbójników. A tu chodzisz Limanowskiego i nikt cię nie zaczepi. Ci, którzy kiedyś szponcili, to dużo już nie żyje z tych osób.

SZWINDEL oszustwo, przekręt.

* A szwindel każdy wie, co to jest. Przekręt, jakiś interesik szemrany. Ale najlepsze szwindle się kiedyś robiło, wiadomo, na Bałuckim Rynku. Teraz to już nie ten rynek, ale kiedyś to było takie miejsce, że wszystko można było załatwić, więc wiadomo szwindel za szwindlem, wiadomo było, co, gdzie, z kim i interes się kręcił.

ŚLEPY MAKS Maks Borensztajn, obrosła w legendę, choć autentyczna, postać przestępczego świata przedwojennych Bałut. W licznych procesach sądowych występował w różnych rolach: raz jako zbrodniarz, raz jako konfident policji, innym razem jako świadek. Przede wszystkim był niekoronowanym królem łódzkiej ->dintojry. Przewrotna kariera Ślepego Maksa zakończyła się wraz z drugą wojną światową.

* Ślepy Maks to był drań, ale potrafił stanąć w obronie bałuciarzy. Przed wojną tutaj niejeden prosił go o pomoc i opiekę. On trzymał się kodeksu, czyli swoich by nie ruszył.

* O Ślepym Maksie opowiada przedwojenna piosenka:

Na Bałutach w swoim domu

Kamienicznik, zwykły drań,

Wdowę krzywdzi, dziatki krzywdzi,

Czy nie będzie siły nań?

Czekaj ty, kamieniczniku,

Krótka będzie władza twa,

Idzie właśnie Ślepy Maks

I ci dobrze w dupę da.

Wdowa już w swoim mieszkaniu

Wszyscy wkoło cieszą się,

Ślepy Maks swoje zrobił.

Jak to zrobił – każdy wie.

Kamienicznik czołga się,

Ślepy Maks mu mordę skwasił,

Oko podbił, zęby wybił,

Morał z pieśni: nie czyń zła.

ŚLUMA ktoś powolny, flegmatyczny.

ŚMOTRUCH brudas.

* Brudas jakiś, ktoś nieporządny, nieporządnie ubrany czy niedomyty jaki.

 

 

P - BAŁUCKI SŁOWNIK

PARK OCALAŁYCH łódzki park powstały w 2004 roku, usytuowany w dolinie rzeki Łódki, pomiędzy ulicami Wojska Polskiego, Oblęgorską i ogródkami działkowymi przy ul. Źródłowej. Park powstał jako forma upamiętnienia osób, które przeszły przez Litzmannstadt Getto istniejące w Łodzi czasie II wojny światowej. Pomysłodawczynią utworzenia parku była Halina Elczewska, która przeżyła getto łódzkie (z Łodzi przetransportowano ją do Auschwitz, a dalej do Ravensbruck), ona też jako pierwsza zasadziła w parku swoje „drzewko pamięci.” Co roku Ocalali z Litzmannstadt Getto lub ich rodziny sadzą kolejne „drzewka pamięci”. Do ważnych miejsc w parku należą Kopiec Pamięci, na szczycie którego znajduje się pomnik-ławeczka Jana Karskiego, oraz znajdujący się po przeciwległej stronie parku Pomnik Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej zbudowany według projektu Czesława Bieleckiego. Na terenie parku znajduje się też siedziba Centrum Dialogu im. Marka Edelmana.

* A park ten nowy, przy Wojska Polskiego też lubimy. Tam jest tak czysto, ładnie, jest zadbane wszystko, lubimy przechodzić tamtędy.

* Tam lubimy się przespacerować z dzieciakami, bardzo fajny park. Czysty przede wszystkim i można sobie spokojnie połazić, naprawdę przyjemne miejsce. Czasem dzieciaki się na górkę wdrapią, to mają frajdę, a my – ładny widoczek przez chwilę.

* A do tamtego nowego parku my nie chodzimy wcale. Po co nam to? Tam jest jakoś łyso, drzew za mało. Tu (w parku im. Szarych Szeregów) to jest faktycznie park, a tam jak na patelni, albo jak w tym programie, co cię kamery śledziły cały dzień, bo tam jest przecież monitoring. Może jak trochę zarośnie…

PARK IM. PROMIENISTYCH łódzki park położony między ulicami Głowackiego, Staszica, Plater, Górniczą, Marysińską oraz Boya-Żeleńskiego. Od początku lat 90. funkcjonuje pod nazwą park im. Szarych Szeregów, jednak przez mieszkańców Bałut nadal nazywany jest parkiem Promienistych (nazwany na pamiątkę działalności Młodzieżowego Oddziału Gwardii Ludowej „Promieniści”).

* Z tym parkiem jestem związany szczególnie, bo ja sam, tymi rękami, tutaj drzewa sadziłem. Zawsze się tu dużo czasu spędzało i kiedyś to był park piękny, zadbany. Teraz niby coś naprawili, jakieś nowe ławki porobili, ale to wszystko jest za mało, tu trzeba więcej dla ludzi zrobić. Jakaś siłownia by się przydała, jak w innych parkach są, bo przecież za piłką my, stare chłopy, już nie będziemy ganiać. I więcej oświetlenia, bo jak się wieczorem z psem wyjdzie, to ciemno.

* Ale ogólnie to park jest dobry, jest dużo drzew, naprawdę wytchnienie jest w tym parku, nawet teraz, w upale, jak sobie człowiek siądzie, od razu milej się robi. (...) Mamy do tego parku dwa kroki, więc tu jesteśmy prawie jak w domu. Nie potrzeba nigdzie indziej łazić, szukać, bo po co? Tylko ze zmianą nazwy, to nie wiadomo, po co, bo wszyscy, co tu mieszkają, wiedzą, że to park Promienistych. Tak się mówiło i tak zostało, nikt nie mówi chyba, że Szeregów Szarych, to był park Promienistych od zawsze, to wiadomo.

* Jeśli się gdzieś spotykamy ze znajomymi, to właśnie tu. Tu mamy swoją ławeczkę i wszyscy wiedzą, że jak mówimy, że w parku, to wiadomo, że właśnie na tej ławce. My się tu wychowywaliśmy, o tu, na placu zabaw, i to jest nadal nasze miejsce. Wiadomo, że jak na dłużej się spotykamy, tak żeby coś się działo, to idziemy do Manufaktury, ale tu też dużo czasu spędzamy. A wieczorem to już prawie codziennie, jak tylko jest ciepło, to zawsze. Bardzo lubię to miejsce i przez ten park nie chciałabym nigdzie indziej mieszkać, bo tu jest przyjemnie, a jak jestem na przykład na Widzewie, to już nie ma tam tak ładnie, zielono, jak mamy tutaj, na Bałutach.

* Park Promienistych to raczej nie dla nas, my tam zamętu nie chodzimy robić. To jest park bardziej dla młodych, tam jest plac zabaw, matki z dziećmi, to co my tam będziemy im się pchać, z naszymi żartami, a z flaszką przy dziecku to i nie przystoi. To znaczy park miły, fajny jest, ale to już park bardziej na poważnie jest.

PARK IM. SZARYCH SZEREGÓW patrz ->PARK IM. PROMIENISTYCH

PILARSKI JÓZEF (1893–1972) mieszkający na Bałutach, w kamienicy przy ul. Zachodniej 2, polski aktor teatralny i filmowy, reżyser teatralny, założyciel i dyrektor Teatru Popularnego w Łodzi w latach 1923–1932. Na budynku kamienicy, w której mieszkał, znajduje się tablica pamiątkowa.

PLAC BAZAROWY obecnie pl. Piastowski, niewielki skwer znajdujący się pomiędzy ulicami Lutomierską, Bazarową oraz Rybną. Dawniej targowisko, którego historia sięga XIX wieku. W 1902 roku zięć łódzkiego przemysłowca Juliusza Heinzla – Giuseppe Tanfani – ufundował hale bazarowe skupiające 150 sklepików – stąd nazwa pl. Bazarowy i nazwa ul. Bazarowa, a także potoczna nazwa pl. Tanfaniego. W czasie II wojny światowej plac znajdował się w granicach Litzmannstadt Getto i był miejscem publicznych egzekucji. Po wojnie nazywany był pl. Pionierów, a funkcjonujące na nim targowisko istniało do 1956 roku. Później zostało przekształcone w skwer.

* Ten plac przy Bazarowej, tam gdzie jest latarnia, to zawsze plac Bazarowy był, ja nie pamiętam, żeby Piastowski. Bo tam przecież kiedyś handel był, więc wiadomo, że Bazarowy. Kiedyś miło było sobie tam iść, na ławeczce usiąść, bo i cukiernia była tam, na Lutomierskiej, bardzo dobra cukiernia, zaraz przy tym placu właśnie, to się często na plac chodziło, na ławeczce się siadało, na powiedzmy ploteczki z okolicy.

PLAC PIASTOWSKI patrz ->PLAC BAZAROWY

PODCHLIBUSlizus, który przesadnie zabiega o względy lub uznanie innych.

* Z niego to podchlibus był. Każdemu się chciał przypodobać. Taki, jak to się mówiło, za przeproszeniem, w dupę uprzejmy, żeby tylko przypodobać się. Nie był lubiany, bo kto by poważał takiego podchlibusa.

POLE obszar zieleni ograniczony od strony północnej ul. Lutomierską oraz budynkiem Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi (ul. Lutomierska 108/112) i ul. Drewnowską od strony południowej; teren rekreacyjny, zastępujący park; miejsce spędzania czasu wolnego lubiane przez okolicznych mieszkańców, wiązane ze wspomnieniami o piknikach oraz plażowaniu (szczególnie do początku lat 90. XX wieku).

* Oj, teraz to już nie to samo, ale kiedyś było jak marzenie. Na pole się chodziło, jak tylko się ciepło zaczynało robić, całe lato, aż do późnej jesieni.

* Jak wolny dzień był, to i się na dłużej chodziło. Brało się koce, co do picia, dzieciakom kanapki jakie, a jak one tam dobrze miały! Latać mogły po trawie, bo zieleni pełno było, aż pachniało wszystko wokół.

* Albo jak kto psa miał, to się tam spotykali ci psiarze ze swoimi, oni sobie tam stali razem, a psy tam ciekały do woli.

* A pole? To tam za komendą na Lutomierskiej, aż do Drewnowskiej się zieleń ciągnęła aż miło.

* Na polu to było plażowanie! Jak tylko słoneczko trochę przygrzało, zaraz się tam szło, żeby trochę koloru złapać. Niektórzy to nawet swoje miejsca mieli, że jak ktoś stale przychodził, to wiedział, gdzie kto leży. Bardzo tam było fajnie, bo zielono, a przecież na dobrą sprawę to gdzie indziej tu było iść? I teraz ludzi sporo z tego korzysta. Alejki porobili, ławeczki.

* Jak byłam nastolatką to, chodziłam na górki. Górki! To jest Lutomierska, jest komenda policji i jest pusty plac do dzisiaj. Tam teraz jest park i jest szkoła przy Manufakturze – ja tam chodziłam do szkoły. I tam wywozili śmieci wózkarze, albo ukradli konia i mu łeb czy kopyta odcięli. I my chodząc do szkoły, wszystko to oglądaliśmy. A później jak byłam starsza, to wszystko obrosło i były górki. A teraz tam drzewa są i pole jest.

PRAŻOKI gotowane, ubijane ziemniaki z dodatkiem mąki, zwykle w kształcie klusek, najczęściej polewane tłuszczem, najlepiej ze skwarkami.

* Bywały też prażoki gotowane ziemniaki z dodatkiem mąki, ubijane i polewane tłuszczem, najlepiej ze skwarkami.

PROMYK nazwa pływalni „Promienistych” MOSiR, położonej przy ul. Głowackiego 10/12; pływalnię wybudowano w południowej części parku im. Szarych Szeregów (dawn. ->Park im. Promienistych); tłumnie odwiedzana w okresie wakacyjnym; przez starszych mieszkańców Bałut wspominana jest ze szczególnym sentymentem, a nawet dumą.

* Jeśli już mamy tu zostać, idziemy na „Promyk, no to znaczy na basen tutaj. Fajnie jest, bo blisko i można cały dzień siedzieć, ja tam od zawsze chodziłem.

* I mamy nawet basen na miejscu, nie trzeba nigdzie jeździć. Jak byłam mała, zawsze na „Promykchodziliśmy, chyba wszyscy stąd chodzili.

* Tu wszystko jest, basen też, i to jaki oblegany, pani patrzy, kolejka jak za komuny po dobry kawałek mięsa. No, ale „Promykto zawsze dobry basen był! Tu się ludzie z całego miasta zjeżdżają teraz.

* To był park, jak należy, że nawet basen zrobili. Jaka to była radocha! Się chodziło na basen, całymi rodzinami, a jak!

PRYCIAĆ (też PRUCIAĆ) przeszukiwać, grzebać.

* Szukać, to znaczy przeszukiwać. Mówiło się na przykład, jak mały srajtek – dzieciak znaczy – gdzieś grzebał, po szafkach na przykład, to się mówiło: A czego ty tam tak pryciasz?

* Albo jak ktoś gdzie grzebał, nie u siebie, nos wtykał, gdzie nie trzeba, to się mówiło: Czego on tam prycia?

PRZEFORSZTOWANIE podzielenie za pomocą mebli lub ścianki o lekkiej konstrukcji jednej dużej izby w mieszkaniu na dwie mniejsze, np. wyodrębnienie kuchni w przestrzeni pokoju.

* Mieszkania na Bałutach były zwykle jednoizbowe. Z uwagi na powszechnie panującą biedę starano się na różne sposoby ułatwić życie rodziny. Przy pomocy sprzętów próbowano izbę podzielić na „pokóji „kuchnię. Meble ustawiano tak, aby w jednej stały linii, szafa była otwierana od strony „pokoju, a kredens od „kuchni. Między szafą a kredensem zawieszano zasłonę, tzw. sztarę, na grubym patyku lub drucie. Na taki sposób podzielenia jednego pomieszczenia na dwa mówiono „przeforsztowanie”.

R - BAŁUCKI SŁOWNIK

RAPETKI racice wieprzowe, po ugotowaniu i obraniu stanowiące składnik ->drygli.

RUDA ZOCHA legendarna postać, złodziejka; prowadziła na Starym Rynku szkółkę dla złodziejaszków; zakochana w ->Antku z Bałut.

RYCZKA drewniany stołeczek; dawniej obowiązkowy element wyposażenia każdego domu. Ryczka była prostokątna, pośrodku siedziska znajdowało się podłużne wycięcie na dłoń, dzięki któremu można było sprawnie przenosić stołek.

* Zdzicha porozkładała wszystkie rzeczy na ryczce, bo ryczka jest ladą. Kartofle to salceson, pieprz to rodzynki. Położyła te badyle i to jest sucha kiełbasa. Józek zrobił jej fajną wagę z pudełek od globinu… (Honorata Chróścielewska, Córka tego, co tramwaje jego).

RYNEK BAŁUCKI kiedyś centralny plac osady Nowe Bałuty, z czasem bardzo ruchliwy plac handlowy. Z targów na Bałuckim Rynku żyła większość miejscowych rzemieślników. Tu korzystali z ich usług nie tylko przybyli na furmankach chłopi i podmiejscy hodowcy warzyw, ale także mieszkańcy Bałut. Obok sprzedających swe produkty chłopów rozkładali stoiska bałuccy rzemieślnicy – krawcy, szewcy, rymarze oraz szklarze. W okresie okupacji niemieckiej rynek był jednym z najważniejszych miejsc w Litzmannstadt Getto, do którego można się było dostać tylko za okazaniem specjalnej przepustki. Na rynku i wokół niego umiejscowiono główne punkty administracji niemieckiej i żydowskiej w getcie. W barakach na Rynku Bałuckim mieściła się ekspozytura niemieckiego zarządu getta, a także Centralny Sekretariat, gdzie znajdowały się biura Chaima Mordechaja Rumkowskiego (Przełożonego Starszeństwa Żydów w łódzkim getcie). Rynek Bałucki był również placem przeładunkowym, przez który do getta trafiały opał i żywność z podłódzkich miejscowości. W latach 2007–2009 przeprowadzono modernizację targowiska i wybudowano nowe hale targowe.

* Kiedyś na Bałuckim Rynku można było kupić wszystko! Czego tam nie było?! Stoiska z butami, torbami i odzieżą. Dalej stoiska z warzywami i owocami; i dalej z mięsem. Pieczywo, ciasta, proszki do prania, szmuglowane fajki, bimber, przeczytane książki, znoszone gacie, ale może jeszcze komuś przydatne, szczeniaki, rybki akwariowe, meblościanki, znaczki, monety, wszystko.

* Chodzenie na rynek to był taki cotygodniowy rytuał. Tam każda rzecz miała jakąś historię, nawet o pomidorach można było ze sprzedawcą pogadać, on nawet czasem dawał spróbować, i nawet dawał na kreskę, bo nas znał i wiedział, że i tak za tydzień do niego wrócimy.

* Rynek Bałucki to kiedyś był cały świat, to znaczy, ja mam na myśli – centrum wszystkiego, bo wszystko można tam było nie tylko kupić, ale i załatwić. To znaczy – kto wiedział, ten załatwił. Czarno od ludzi, wszystkiego pełno, tak ja pamiętam rynek. A teraz, jak hale pobudowali, to już nie to samo. Jeszcze tam na Dolnym, gdzie warzywa, trochę tego klimatu niby jest, ale to już są resztki, jakby opary. No i trochę ta część ze starociami jeszcze się jakoś trzyma, to też swój klimat ma, tam jeszcze się przejdę czasem, nie powiem.

* No Rynek Bałucki to kiedyś było coś! Nie było dnia, żeby człowiek nie chciał po coś zajrzeć, a już przed wolnym jakimś to musowo. Przecież to było wszystko w jednym miejscu, coś pięknego! I te kapele, aż życie tam tętniło. A teraz to już tam w ogóle nie chodzę. Zabudowali jakimiś halami, po co to komu było? Teraz już nie warto chodzić, nie ma nawet za bardzo po co, bo całą tę atmosferę, za przeproszeniem, szlag trafił i ten handel, co był kiedyś, to przede wszystkim też.

* Z muzyką to ja Rynek Bałucki kojarzę. Kapele oczywiście i po podwórkach chodziły, ale najlepsze to ja pamiętam z Bałuckiego właśnie. Jak sobie przypomnę, to aż mi ta muzyka w uszach jeszcze gra. Szkoda, że to wszystko tak przeminęło.

* Rynek Bałucki to jest absolutny fenomen. Ja tam chodzę od dziecka. My tam chodziłyśmy zawsze co sobotę. Wtedy jest największy targ. Wcześniej była część dolna i ta część górna, gdzie teraz jest hala. Na górną szło się po mięso i coś tam, a na dolną po wszystkie warzywa i owoce, a tam dalej, co nadal jest, tylko jest trochę przesunięte, jest targ staroci. Tam po prostu wszyscy wszystko wystawiają i tutaj czas się po prostu zatrzymał. Oczywiście jak idziesz tam w sobotę, niezależnie od pory roku, jest tam taki tłum, że cię szlag trafia i trzeba się bardzo pilnować, bo jest dużo złodziei. Ale wiesz, gdzie kupisz najlepsze warzywa i owoce. Teraz trochę się wszystko zmieniło przez te hale, ale mimo wszystko jest to jakaś taka miejscówka pewna. Muszę być bardzo zdesperowana, żeby kupić gdzie indziej warzywa czy owoce. Wiadomo, że wszędzie ceny wzrosły, ale tam jesteś pewna, gdzie, od kogo kupujesz. Pamiętam, że jak byłam mała, to ja wyczekiwałam tej soboty, wiedziałam, że muszę iść, bo muszę mamie pomóc, ale to było takie poczucie, że możemy kupić coś jeszcze, że ja mogę sobie powybierać te wszystkie owoce. A najbardziej to się cieszyłam na ten targ staroci i chyba stamtąd mamy kołatkę na drzwi. No dużo rzeczy tam pokupowaliśmy.

* Och jak ja lubiłam chodzić z mamą na rynek! Pamiętam, że zawsze musiałam wcześniej dobrze zapamiętać, jaką spódnicę mama założyła. Wystarczyło, że się zapatrzyłam dłuższą chwilę na jakieś stoisko i już mamy nie było. A tam był taki tłum ludzi, że jak ja byłam mała, to tylko właśnie po spódnicy mogłam mamę wypatrzeć. I tylko próbowałam się przeciskając między ludźmi przypomnieć jaką spódnicę dziś mama ma na sobie.

RYNSZTOK służący do odprowadzania ścieków otwarty kanał między ulicą a chodnikiem. Popularne rozwiązanie na obszarach miejskich, gdzie nie było kanalizacji. Do rynsztoków wylewano wszelkie nieczystości z gospodarstw domowych. Płynące wzdłuż ulic ścieki wydawały charakterystyczny odór.

* Bałuty to były przeorane rynsztokami. Ktoś kiedyś powiedział, że Bałuty leżały nad rynsztokami.

* Do niedawna na Czeremowskiej były jeszcze rynsztoki.

* Jak wylewano wodę po praniu, to dopiero była frajda. Można było skakać w tej wodzie, co szczególnie jak było ciepło było świetną zabawą.

 

 

O - BAŁUCKI SŁOWNIK

OBÓZ CYGAŃSKI istniejący zaledwie kilka miesięcy obóz dla Romów i Sinti z pogranicza austriacko-węgierskiego z Burgenlandu. Został zorganizowany przez Niemców w 1940 roku na terenie Litzmannstadt Getto, w kwadracie dzisiejszych ulic Wojska Polskiego, Obrońców Westerplatte, Starosikawskiej i Głowackiego. Do dziś stoją kamienice, w których mieszkali Cyganie, i stara kuźnia (ul. Wojska Polskiego 82), gdzie mieściła się kostnica. Na budynku znajduje się tablica pamiątkowa, umieszczona w 2004 roku.

* O tym obozie to można przeczytać na starej kuźni, tam naprawdę kiedyś była kuźnia, ale o Cyganach dowiedziałam się dopiero parę lat temu. Bardzo mnie to zaskoczyło, bo nikt mi o tym nie mówił...

* Nie wiem, kto wpadł na pomysł, żeby tego robala wymalować na ścianie. Tu się odbywają takie poważne uroczystości, kwiaty, znicze, jakieś ambasadory przyjeżdżają, telewizja, a tam taki kolorowy robal wymazany. Jakby nie było innych kamienic na Bałutach.

OBÓZ NA PRZEMYSŁOWEJ funkcjonujący w latach 1942–1945 na terenie wydzielonym z łódzkiego getta obóz dla polskich dzieci i młodzieży w wieku od 6 do 16 lat. Potocznie nazywany obozem przy ul. Przemysłowej, gdyż przy tej ulicy mieściło się wejście do obozu. Trafiali tam młodociani, skazani wyrokiem niemieckich sądów, dzieci bezdomne, sieroty, a także dzieci członków ruchu oporu i więźniów politycznych. Dzieci były zmuszane do ciężkiej pracy; panował głód i szerzyły się epidemie. Przyjmuje się, że przez obóz przeszło ok. 2 tys. dzieci. Więźniom obozu przy ul. Przemysłowej poświęcony jest „Pomnik Pękniętego Serca”, znajdujący się w pobliskim parku im. Szarych Szeregów.

* Z ważnych miejsc wszyscy wiedzą o Przemysłowej, o obozie. To był obóz dla dzieci, straszna historia, pewnie że tu wszyscy o tym wiedzą i pamiętają, bo jak nie pamiętać o czymś takim. Tu, gdzie siedzimy, tu wszędzie mogą przecież kości być.

* Tu się takie coś unosi w powietrzu, że człowiek to czuje, nie zapomina o tym. Jest pomnik i ogrodzenie postawili, płot niby taki. I wycieczki przecież są, ludzie przychodzą, oglądają.

* Miejsce, o którym się pamięta, to na pewno jest obóz przy Przemysłowej. Ja nie wiem, może to przez szkołę, bo ja tam chodzę do szkoły i u nas naprawdę dużo się o tym mówi. Mamy różne wydarzenia związane z obozem, nawet grę mieliśmy, grę miejską. Chętnie biorę w tym udział. Ja myślę, że to jest ważne, no i potrzebne, wypada o tym wiedzieć.

O obozie przy ul. Przemysłowej powstaje amatorski film, którego reżyser – Bartek Rosiak, ma zaledwie kilkanaście lat.

* Należałoby chyba jeszcze o tym chłopaczku powiedzieć, co film o obozie kręci. Bartek on się nazywa, nazwiska nie pamiętam, ale mniejsza o to, bo jego tu wszyscy znają. On dostał kamerę i się wziął za robienie filmu. Ale o czym! Dzieciak, a film o obozie chce kręcić. To znaczy, on już całkiem dużo zrobił, wywiady jakieś, materiału chłopak nazbierał, że ho ho! O obozie to będzie dziecięcym na Przemysłowej, straszna historia i ludzie powinni wiedzieć, a że dzieciak to robi, to tym bardziej jest szacunek.

* No i jeszcze Bartek, który kręci film o obozie tym, o którym mówiłam, przy Przemysłowej. W szkole często, gdy mamy jakieś wydarzenia, to się o nim wspomina i jakoś wszyscy się tym interesują, czekają na to.

OŚRÓDKI podroby.

* Ośródki to były wszystkie mięsne części wewnątrz, jak nazwa mówi, od środka, czyli podroby. Babcia chodziła na Rynek Bałucki i mówiła: A da mi pan jakieś ośródko! Więc jak były ośródki, to wiadomo było, że będą dutki.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego  Narodowe Centrum Kultury Narodowe Centrum Kultury

© 2020 Centrum Dialogu. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.

Godziny otwarcia

GODZINY OTWARCIA BUDYNKU

Poniedziałek – piątek 11:00-18:00
Sobota – niedziela 12:00-16:00


W czasie godzin otwarcia można zwiedzać bieżące wystawy.
Ostatnie wejście na ekspozycje odbywa się
na pół godziny przed zamknięciem budynku
.


 

GODZINY OTWARCIA BIURA

poniedziałek - piątek od 9.00 do 17.00
sobota - niedziela NIECZYNNE

 

Kalendarz

Facebook

Skontaktuj się z nami

Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi
ul. Wojska Polskiego 83, 91-755 Łódź
biuro@centrumdialogu.com

tel. +48 42 636 38 21
      +48 506 155 911

NIP 7262636381

RIK 1/2010

REGON 101022466

NUMER KONTA BANKOWEGO
Bank Pekao S.A. 91 1240 3028 1111 0010 3752 7380