Szlakiem kurierów - Nowy Sącz, Piwniczna, Eliaszówka, Zakopane - Reportaż Oli Malickej i Marty Nowak

IMG 3972W poniedziałek 1 lipca o godzinie 5:30 grupa klubowiczów, obładowana ciężkimi plecakami stawiła się na zbiórkę na Dworcu Kaliskim. Wszyscy tryskali doskonałymi humorami, podekscytowani pierwszą wyprawą szlakiem Kurierów Tatrzańskich. Po radosnej podróży pociągiem dotarliśmy do Krakowa, skąd przesiedliśmy się na autokar do Piwnicznej.


IMG 3890Po obiedzie i krótkim odpoczynku poczęliśmy stawiać pierwsze kroki w stronę góry Eliaszówki.  Od samego początku podejście było strome i zaskoczyło wszystkich. „Eliaszówka ma przecież 1024 m., to będzie łatwa trasa”- myśleliśmy.  W drodze mieliśmy okazję przekonać się jak bardzo się myliliśmy.  Podczas wspinania się wśród łąk otaczały nas piękne widoki, ale  z racji szybkiego tempa marszu trudno nam było się nimi napawać. Wielokrotnie robiliśmy krótkie przystanki, by złapać tchu i napić się wody.  Po drodze przyczepiliśmy klubowe piny  na tabliczkach z nazwą szlaku, by zaznaczyć tam swoją obecność.  Szlak zdawał się nie mieć końca. Wnet koło godziny 18 ujrzeliśmy tablicę z napisem „ Chatka Magóry, fot. Ola Stankiewicz800m.” To dodało nam sił na ostatnie metry.
Zmęczeni, ale szczęśliwi zatrzymaliśmy się w chatce. Marzyliśmy tylko o prysznicu. I tu czekało nas kolejne zaskoczenie. Rozejrzeliśmy się z malującym się na twarzach pytaniem-gdzie jest łazienka? Zamiast niej do dyspozycji mieliśmy dwie beczułki z deszczówką. Kobieca część wędrowców zrezygnowała natomiast panowie z przyjemnością skorzystali z tej formy toalety. Kwestia łazienki uświadomiła nam wszystkim jakie z nas zagorzałe mieszczuchy. Własnoręcznie nazbieraliśmy drewno, rozpaliliśmy ognisko i przygotowaliśmy kolację. Wspólny wieczór przy ognisku pomógł nam się zintegrować. Śpiewaliśmy piosenki przy akompaniamencie gitary i graliśmy w kalambury.  Później udaliśmy się na zasłużony odpoczynek.
Rankiem, po śniadaniu, wyruszyliśmy zdobywać Eliaszówkę. Droga, również wymagająca, zajęła nam około 30 min. Na szczycie mieliśmy niepowtarzalną okazję znalezienia się w dwóch miejscach naraz- jednocześnie w Polsce i na Słowacji. Tam także zostawiliśmy po sobie ślad w postaci pinu i ruszyliśmy w stronę pomnika Kurierów Tatrzańskich, który był głównym celem wyprawy. Schodząc, napotkaliśmy wiele trudności ze strony gór. Ścieżki pełne były błota, aby je ominąć przedzieraliśmy się przez las. Dotarłszy do pomnika poświęciliśmy chwilę, by uświadomić sobie jak ogromną pracę z wielkim oddaniem wykonywali nasi kurierzy. Tam pozostawiliśmy pocztówkę zatkniętą za płytę pomnikową i zeszliśmy dalej w kierunku Piwnicznej.  Wędrówkę w upale umilały nam śliczne krajobrazy i górskie strumyki, skąd czerpaliśmy pyszną i IMG 4293orzeźwiającą wodę. Z Piwnicznej udaliśmy się do Nowego Sącza i dalej do Zakopanego.  Późnym popołudniem zakwaterowaliśmy się w schronisku młodzieżowym „Szarotka”, gdzie wreszcie poczuliśmy powiew cywilizacji. Wieczorem wybraliśmy się na spacer na Krupówki , a po powrocie poszliśmy prosto do łóżek, by nabrać sił na kolejny dzień.
Koło godziny 11 w południe zawitaliśmy pod gmach budynku Muzeum Tatrzańskiego, gdzie wysłuchaliśmy specjalnej lekcji na temat Kurierów Tatrzańskich, w szczególności Józefa Krzeptowskiego i Franciszka Frączystego. Historie, które opowiedział nam pan historyk z Muzeum Wojciech Szatkowski (co ciekawe, krewny J. Krzeptowskiego) poruszyły nas i zainteresowały. Dowiedzieliśmy się, że to właśnie tam- w Zakopanem  73 lata temu przewodnicy uczyli Jana Karskiego jazdy na nartach w ramach przygotowań do jego pierwszej misji.
Pan przewodnik zabrał nas także na cmentarz na Pęksowym Brzyzku, gdzie przybliżył nam historię kilku pomników i uzupełnił opowieści o kurierach o nowe informacje. IMG 4364 Najwięcej czasu spędziliśmy przy nagrobku jego przodka. Uświadomiliśmy sobie, że to wielki i ważny człowiek, o którym nie wolno zapominać i jego postać także mamy zamiar uhonorować w Klubie Kuriera.
Ostatnim przystankiem podczas zwiedzania w Zakopanem była wystawa w szkole poświęcona kurierom. Obejrzeliśmy prace uczniów urzekające swoim pięknem. Obrazy, portrety czy rzeźby  zachwyciły wszystkich. Mogliśmy także przeczytać biogramy kurierów i prześledzić niektóre z ich tras wiodących przez Tatry, dzięki ręcznie wykonanej makiecie.
Wdzięczni przewodnikowi za przekazanie nam tak wartościowej wiedzy udaliśmy się na Krupówki, by pospacerować, kupić oscypki, jednym słowem- skorzystać z czasu wolnego. Pod wieczór ruszyliśmy na ostatni spacer, wjechaliśmy wyciągiem wzdłuż Wielkiej Krokwi i zostaliśmy solidnie zmoczeni przez rzęsisty deszcz. Po pożegnalnej kolacji w schronisku zabraliśmy swoje bagaże i przemaszerowaliśmy na dworzec, by wyruszyć w długą podróż do domu.
Podczas wyprawy zostawiliśmy po sobie dużo śladów, wysłaliśmy ponad setkę pocztówek, pokonaliśmy wiele kilometrów, a wszystko po to, by choć na moment móc poczuć się jak Jan Karski i inni podobni jemu kurierzy. Poczuliśmy też ,że stało się coś wyjątkowego- wyjazd, który rok temu pojawił się w myślach naszego koordynatora doszedł do skutku i dostarczył nam wielu wrażeń, doświadczeń i informacji, które będziemy mogli wykorzystać w przyszłości. Mamy cichą nadzieję, że to nie był ostatni raz i Klub Kuriera pozwoli nam dalej odkrywać i pielęgnować pamięć o wspaniałych ludziach i przeżywać niezapomniane przygody!

IMG 4578